„Wszyscy nas dzisiaj pytają o to, czy się nie boimy. A to ciemności, a to kościotrupów, a to nieżywych. Moja babcia zawsze mi powtarza, że trzeba się bać żyjących, a nie tych, którzy odeszli, bo oni nam już nie mogą zrobić nic złego.”
Aleksander Rogoziński jest idealnym lekarstwem na zmęczenie po ciężkim dniu pracy, a jego książki zawsze stanowiły dla mnie świetną odskocznię od dnia codziennego i natłoku obowiązków.
„W głosie Hutniak brzmiały prawdziwa duma i szczęście, że wreszcie znalazły się jakieś ofiary, na których może się wyżyć.”
Nad jeziorem Lednickim prowadzone są prace archeologiczne i jedno odkrycie wzbudza powszechne zainteresowanie.
Paulina Marzec dziennikarka portalu Znana Polska dostaje zlecenie by przeprowadzić wywiad z Konstantym Pruszkowskim profesorem archeologii.
W wyprawie towarzyszy jej Kamil Barszczewski, który jest kustoszem w Muzeum Archeologicznym
w Wyszogrodzie.
Zwykła wycieczka przeradza się w walkę z czasem, śledztwo i regularną ucieczkę przed bandziorami, policją, służbami specjalnymi i tajemniczym zabójcom.
Co ta para zrobiła, że musi teraz uciekać?
Czy dwójka nastolatków jest im w stanie pomóc?
Co odkrył profesor i czy warto za to poświęcić życie?
Kto stoi za zbrodnią?
„(…) komisarz zrozumiał, że właśnie poukładały mu się wszystkie fragmenty łamigłówki i że już wie, co się wydarzyło i kim była tajemnicza postać, której tożsamości nie umiał dotąd ustalić. Gorzej tylko, że nie wiedział, jak ma to wszystko udowodnić.”
Powieść Alka to książka na jedno popołudnie, szybko się ją czyta i nie wymaga większego zaangażowania od czytelnika. Z reguły jego powieści posiadają sporą dawkę poczucia humoru, z reguły, bo w tej coś nie do końca zadziałało, albo ja jakoś nie wychwyciłam tej rozbawiającej nuty.
Poza ekscentryczną Klaudią Hutniak i jej wyczynami trudno mi było uraczyć tu większą dawkę uśmiechu. Schemat podobny jak we wszystkich książkach Alka i tak jakoś powiało nudą?