Zacznę cytatem z tejże książki: "Książka była do płaczu i pouczająca". Na szczęście do płaczu ze śmiechu. Wiech jest literackim ojcem Wędrowycza.
Potrzebne i ponadczasowe jest takie widzenie świata w krzywym zwierciadle, z perspektywy człowieka zdystansowanego, który na patos patrzy z perspektywy praktycznej, a na dramat z perspektywy pocieszenia. I tak widzimy wesołe strony jednakowych meblościanek, kolejek w sklepach i ciągłych remontów, a idąc do teatru można przy okazji kupić deficytową miednicę. W tym świecie każdy mąż ma swoją Gieniusię i szwagra Pietruszczaka, a o pusty portfel nie musimy się martwić, bo unikniemy okradzenia przez doliniarza.
Chyba brak w naszej współczesnej literaturze takich Wiechów, którzy potraktują "śmiech śmiechem'. Jakub Wędrowycz jest, ale jest on rodzynkiem w naszej literackiej przestrzeni.