"Ślad po mamie" Marty Dzido to moje pierwsze spotkanie z piórem autorki, to również jej pierwsza literacka próba, o której mówi we wstępie do nowego wydania, że choć książka ta jest stylistycznie niedoskonała, puszcza ją w świat, gdyż jej przesłanie nie przestaje być aktualne. Trudno się z tym nie zgodzić, przez ponad dwadzieścia lat od ukazania się "Śladu" sprawy aborcji, niezależności cielesnej, prawa dokonywania samodzielnych wyborów wciąż wywołują emocje, przy równoczesnym braku prawdziwej możliwości dyskusji i próby znalezienia zdroworozsądkowych rozwiązań.
Ta niepozorna książeczka pozostaje zatem ważnym głosem, kamykiem wrzuconym w rodzimy krąg tematów tabu. Niech zatem gniecie, taka jego rola.
Maturzystka Anna zachodzi w ciążę, której nie chce, podobnie jak jej chłopak, który po prostu daje jej pieniądze na zabieg. Nikomu nie złamie to przecież życia, czyż nie? A on ma inne plany. Dziewczyna również nie chciała zostać w tej chwili matką, tylko, że to na niej właśnie zawiśnie cała odpowiedzialność - za podjętą decyzję i wszystkie jej konsekwencje.
Ale "Ślad po mamie" dotyka nie tylko samej kwestii tego wyboru, mam wrażenie, że ta opowieść jest głębsza - mówi o problemach pozostawionych sobie samym nastolatek, o ich samotności, poczuciu niezrozumienia. Doskonałym przykładem jest tu przyjaciółka bohaterki - Milena, która po traumie gwałtu zapada się w coraz mroczniejsze rejony życia.
...