Coraz rzadziej zachwycam się twórczością zagranicznych autorów i to nie tylko dlatego, że częściej decyduję się na polskich twórców. Chodzi raczej o to, że w tych naszych rodzimych klimatach odnajduję więcej świeżości i oryginalności. Może brakuje mi obiektywizmu, może na arenie międzynarodowej trudniej się przebić, jednak moje statystyki są bardzo niekorzystne. Ale są dwie pisarki, dzięki którym moja wiara w możliwości obcokrajowców wzrasta i jedną nich jest bez wątpienia Freida McFadden.
"Skazany" to powieść, która podzieliła czytelników i nawet fani autorki trochę kręcili nosem. Miałam pewne obawy, bo pierwsza książka McFadden u nas wydana totalnie mnie pochłonęła, więc trudno było mi nie nastawiać się na kolejną petardę. Na szczęście po raz kolejny okazało się, że mój gust niekoniecznie pokrywa się z ogółem i mogę z satysfakcją stwierdzić, że się nie zawiodłam.
Fabuła pochłonęła mnie od pierwszych stron, mimo że dość długo rysowało się jedynie mocno obyczajowe tło. Było ono jednak istotnym preludium do właściwej akcji, podobnie jak stopniowo ujawniana przeszłość głównych bohaterów. Uwielbiam takie mroczne tajemnice, których pełne znaczenie możemy zrozumieć dopiero po zakończeniu całej opowieści. W tej historii naprawdę każdy szczegół ma znaczenie, a uważny czytelnik z pewnych detali może samodzielnie ułożyć prawdopodobny przebieg wydarzeń. A ostatecznie autorka i tak zaskoczy czymś zupełnie innym.
Jednak to do tych zaskoczeń muszę się właśnie przyczepić. Choć cała historia mnie pochłonęła i trzymała w napięciu, to zakończenie pozostawiło pewną zadrę. McFadden ma tendencję do przekombinowania, co zauważyłam już przy "Zamkniętych drzwiach", ale tam to nie raziło aż tak jak w tym przypadku. Uwielbiam zwroty akcji, ale gdy jest ich za dużo, fabuła traci. Ostatnie dwie strony tej książki były zupełnie niepotrzebne.
"Skazany" to kapitalna powieść, w której akcja rozwija się stopniowo, tylko rozbudzając wyobraźnię i apetyt na kolejne strony. Gdyby nie zakończenie, zaliczyłabym ją do najlepszych książek tego roku, ale mimo ogromnej sympatii do Freidy McFadden, nie mogę tego zignorować. Liczę na to, że jej kolejne historie będą mniej przekombinowane.
Moje 8/10.