Po przeczytaniu tej książki, potrzebowałam paru dni, żeby móc cokolwiek napisać.
Aksel i Merette. Pacjent i terapeutka. Bardzo zawiła, przez co równie emocjonująca i wciągająca opowieść. Nieprzewidywalna do samego końca. Gdy już myślałam, że wiem co będzie dalej, kto jest kim i jak skończy się powieść, nagle okazywało się, że jednak nic nie wiem. Zwłaszcza zakończenie wywarło na mnie ogromne wrażenie. Stron coraz mniej, wszystko wydaje się jasne i wyjaśnione, aż nagle na samym końcu szok. Zdarzenie, którego się zupełnie nie spodziewałam. I oczywiście za chwilę kolejny szok, ponieważ to co przypuszczalnie się stało, wcale nie skończyło się tak jak przypuszczałam. Do ostatnich stron Freda Wolff trzyma w napięciu. Ciekawie zbudowani bohaterowie, zdarzenia nie do przewidzenia, cały wachlarz emocji. To wszystko sprawia, że ciężko oderwać się od powieści. Akcja goni akcję, nie ma chwili wytchnienia, ciągle się coś dzieje. Tym razem to nie ja pochłonęłam książkę, ale książka całkowicie pochłonęła mnie.