„Serce Vilvena” to pierwszy tom rozpoczynający serię Kroniki Atrilijskie. Jest to książka, która ma nie tylko piękną okładkę, ale również magiczną historię o wróżkach.
Kraina ów magicznych stworzeń umiera. Magia zanika, a z nią cała przyroda. Wszystko to za sprawą zaginionego artefaktu – Serca Vilvena. Aby uratować krainę wróżek księżniczka Aurora musi poświęcić swoje skrzydła, by zejść w głąb ziemi, gdzie rządy sprawują ludzie: królowie i królowe. Aurora przeżywa wiele przygód i poznaje wiele osób. Często są okazują się oni przyjaciółmi, ale wśród nich są i starzy wrogowie. Czas tyka, a zaginionego artefaktu nadal nie ma. Jak skończy się ten tom? Nie powiem. Powiem tylko tyle, że w taki sposób, że ma się ochotę dłużej pozostać w tym magicznym świecie.
Książka podobała mi się i chętnie sięgnę po drugi tom, ale posiada pewne minusy. Były tutaj momenty nudne i myślę, że nie potrzebne. Ciężko było mi również na początku wciągnąć się w tej magiczny świat, pomimo, że jak tylko przeczytała, że jest to historia o wróżkach to już nie mogłam doczekać się kiedy ją poznam.
Książka nie jest gruba i czyta się ją dość szybko. Pomimo swoich małych minusów posiada również plusy, które sprawiają, że pomimo wszystko książka ma to coś. Tym czymś, a raczej kimś jest książczynka Aurora. Bardzo polubiłam główną bohaterkę i jej przygody. Jej postać bardzo przypomina mi postacie innych księżniczek, które zna się z baśni. Jest z jednej ...