Schronisko w Beskidzie Żywieckim, nazywane schroniskiem mechaników, spotyka się tu sześć, z pozoru całkiem obcych sobie osób. Każdy z nich przybył tu z całkiem innego powodu, no prawie każdy... Mamy tu do czynienia z Agnieszką, młodą dziewczyną, słodką, kokietującą każdego faceta na swojej drodze, skrzętnie skrywającą swoją drugą twarz, Marię, kobietę stłamszoną przez męża, bez energii do życia, zniechęconej, Jacka, alkoholika, byłego nauczyciela historii, filozofa z zamiłowania, Marka, rekina biznesu, widzącego czubek własnego nosa, Rafała, hazardzistę, tonącego w długach, który zjawił się w schronisku w konkretnym celu i Tomek, tymczasowy opiekun schroniska, który także jest zagubiony i tajemniczy. Szóstka ludzi, między którymi atmosfera zacznie gęstnieć z każdym dniem, aż wybuchnie w zaskakującym finale powieści.
Mimo że zapowiadanej na okładce grozy brak, to bardzo ciekawa pozycja. Czyta się szybko, choć czasem trudno się połapać, który bohater w danej chwili opowiada. Najbardziej moje serce poruszyła historia byłego nauczyciela, Jacka, alkoholika.
I zakończenie... jak ja nie znoszę takich zakończeń w książkach, pełnych niedomówień, otwartych. Tak, wiem czytelnik może się domyślić, dopowiedzieć sobie ciąg dalszy, ale ja nienawidzę takich zakończeń w książkach ani filmach.
Podsumowując, książka mi się podobała, mimo że po opiniach innych bałam się, że się rozczaruje sromotnie, ale nie, czytało mi się ją szybko i przyjemnie. Bawiłam się przy niej ...