Czy to aby na pewno powieść Ałbeny Grabowskiej, a nie Mniszkówny, Rodziewiczówny, czy Orzeszkowej w słabszej odsłonie? Jeśli miała to być opowieść stylizowana na tamtą literaturę, to próba nieudana.
Historia trzech szczerze nie cierpiących się sióstr, panienek ze dworu: macającej kury łamaczki męskich serc, słodkiej idiotki oraz buntowniczki - dla mnie jedynej charakternej siostruni. Do tego bezwolna mamusia, kilku facetów, którzy sami nie wiedzą, czego chcą oraz wychodząca najlepiej w tym zestawieniu wierna służąca Ludwiżanka. Postaci wykreowane tak, że ich losy mnie nie obchodziły, przyjęłam do wiadomości co też tam wyczyniali, ale nikomu z nich nie kibicowałam, ani nie miałam żadnych oczekiwań co do ich przyszłości. Było mi obojętne kto z kim, po co i dlaczego.
Swoją drogą nie chciałabym ani takich córek, ani takich sióstr. Jedna z bohaterek tak mówi o pozostałych:
„Matka jest niczym truchło, które siedzi w fotelu i nie wiedzieć czemu się nie rozpada. Róża jest jak ważka, ale wcale nie urocza, tylko uciążliwa do granic możliwości. Ty… Ty jesteś najgorsza.” No, no, ależ kochające się panienki! A mieszkają „ w martwym domu, pełnym byle jakich wspomnień”. Jakie to urocze!
Wydarzenia w powieści pędziły jak rwąca rzeka, nie intrygowały mnie jednak, ani nie wywoływały emocji. Wątki wykreowane na siłę, wszystkie potraktowane pobieżnie, było ich zbyt dużo, jakby autorka i jej bohaterowie pociągali za ogon zbyt wiele srok. Jak mnie już coś zainteresowało (np. sufrażystki, losy ojca, epidemia hiszpanki, praca w szpitalach) i chętnie bym o tym poczytała, to wątek się kończył i tyle. I znów powrót do rozwlekłych sercowych dylematów i jałowych dialogów. Kocha - nie kocha? Którego wybrać? Co ugotować? Jak komuś dopiec? Spinki do włosów, czy czekoladki? Majtki z koronką, czy bez?
Wielkiej historii tyle co na receptę. Chętnie dowiedziałabym się również jak wyglądała okolica, dworek, wioska, sklep, Warszawa, szpital itd. Miałam taki niedosyt poznawczy, że wyszperałam na YT fragmenty baletu „Wieszczka lalek", na który wybrała się Klara. Choć tyle.
Były fragmenty, które mi się podobały. Jak Jan - Mąż tłumaczy czemu związał się z żoną, czy wszystkie mądrości Ludwiżanki. Fabułę ratuje też zaskakujące zakończenie, mam tylko nadzieję, że gdyby miała być kontynuacja, to autorka ostatniego zdarzenia nie odkręci. Tylko o czym będzie wtedy pisać?
Dla mnie to powieść nudna i rozczarowująca, ale ponieważ gusty czytelnicze są różne, pewnie znajdzie swoich fanów. Mam też nadzieję, że ta książka to tylko wypadek przy pracy autorki mojego ulubionego „Stulecia Winnych”.