Pierwsza refleksja: za dużo słów... Powieść przegadana, opowiedziana prostym językiem - i nie jest to z mojej strony komplement. Uwaga czytelnika jest denerwująco prowadzona za rączkę. Ale może młodzieżowy wirtualny odbiorca, któremu powieść jest dedykowana, tego właśnie potrzebuje? Podobnie jak podstawiania pod oczy pozytywnych bohaterów i wskazywania palcem prospołecznych wzorców zachowania. Można stosować zamiast harcerstwa. Dla starszych, oczytanych lub czegokolwiek wymagających od lektury czytelników będzie to cokolwiek nużące.
Cóż, po Sapkowskim autorzy jak Flanagan, Brandon Mull, Mortka, Hybel, Puzyńska, czy Tuchorski (a także King za "Oczy smoka") spadają w moich oczach, jeśli chodzi o gatunek fantasy, do ligi dziecięcej...
Patrzę jeszcze na pojedyncze enuncjacje autora w tekście, które wzbudziły u mnie zmarszczenie czoła:
- "skała żelazista - praktycznie niezniszczalna" (s.63) na której stoi zamek barona Aralda jako najtwardsza skała, której nie sposób podkopać... Czyżby? Skały żelaziste (np. magnetyt, hematyt itp.) nie należą do najtwardszych, bo tworzą się w przybrzeżnych osadach mórz lub w środowisku bagiennym. Jaspillit jest skałą co najwyżej średnio twardą. Może autorowi kojarzyło się niejasno, że skała ma być mocna jak (wytopione ze skały) żelazo? No, ale metal to nie skała...
- ludowe zabawy i jarmarki dla rozrywki ludu nie finansują się z same, lecz zapłacone są z kiesy barona... Jak u Owsiaka? Miasto się opłaca organizat...