Mała kolejowa mieścina na rubieżach czasoprzestrzeni, zaludniona przez drugorzędnych aktorów, żałosnych skandalistów i spocone boginie nocy. Bieg rzeczy dawno utracił tu swój linearny charakter - jedna przyczyna wywołuje wiele skutków i jeden skutek ma niezliczoną ilość przyczyn. Sytuacje, motywy, układy taneczne - wszystko zaczyna się niebezpiecznie dublować, tak jakby w ogarniętym rozkładem świecie istniała tylko jedna aktywność - mimetyzm kopulacyjny. Na marginesie pozornie przypadkowych wydarzeń rozgrywa się dziwny ceremoniał. To Ruchy upominają się o swoją dolę. Nad zanurzonym w kipieli beztroskiego tarła miasteczkiem zbierają się czarne chmury, zimne nóżki przestają być zimne tylko z nazwy, a na dodatek ktoś odkręca kurek z szajbą... Taką niespójną, zmierzającą do rozpadu rzeczywistość stara się pochwycić Sławomir Shuty. Historie jego bohaterów balansują na granicy tragizmu i komizmu, by ostatecznie pogrążyć się w oparach absurdu.