Często słyszymy, że dzień ślubu to jeden z najpiękniejszych dni w życiu. Planujemy, organizujemy, chcemy, żeby było wspaniale, idealnie, tak żebyśmy mieli piękne wspomnienia na długie lata. Niestety dla Ani ten dzień będzie kojarzył się z upokorzeniem, odrzuceniem, wstydem, po prostu najgorszy dzień życia.
Podczas przyjęcia weselnego zamiast życzeń od gości wyemitowany został seks pana młodego ze świadkową. Ania nie może uwierzyć, w to, co zobaczyła, jest zaskoczona, zszokowana. I wtedy, żeby zapomnieć, wyrusza do Włoch do klimatycznego pensjonatu nad jeziorem Como. Tam poznaje zabójczo przystojnego Alessandro, gbura, który namiesza w jej życiu.
Edyta Folwarska pokazuje jak nieprzewidywalna i krucha jest nasza egzystencja. Trzeba cieszyć się dniem łapać chwile, jakby jutra miało nie być. Pokazuje nam, że w życiu nie ma przypadków, zostało zapisane od początku do końca i zawsze coś dzieje się po coś.
Powiem szczerze, mam z tą książką problem. Początek zapowiada się bardzo ciekawie, też i sama historia na swój sposób jest bardzo interesująca. Autorka porusza wiele życiowych, trudnych tematów, zdrada, porzucenie, załamanie, śmierć kochanej osoby. Całą opowieść czyta się sympatycznie, ale nie wciągnęła mnie tak, jak tego oczekiwałam. Dzieje się tu dość dużo, ale zbyt krótko i zbyt szybko. Tak naprawdę to nie zdążyłam na dobre wczuć się w całą opowieść, poznać dobrze bohaterów, poczuć klimat cudownych Włoch, a ona już się skończyła. Ta hi...