"Cicho jest i sennie w głównej izbie gospody pana Orłowskiego w Siedlcach. Za ladą siedzi sam pan gospodarz i zwiesiwszy głowę, a skrzyżowawszy ręce na okrągłym brzuszku, drzemie, pochrapując z lekka. Cicho jest, jeno pod pułapem brzęczą roje much, a u okna, przy kuflu piwa, cicho gwarzą trzej stali bywalcy gospody w długich mieszczańskich kapotach i rogatywkach z siwym barankiem.
Na jakieś głośniej wymówione słowo ocknął się pan gospodarz, ziewnął szeroko i zgarnąwszy z łysiny kilka co natrętniejszych much, rozejrzał się po izbie. Wnet też z alkierza wysunęła się żona, drobna, chuda kobiecina, wystraszona i zafrasowana. Podbiegła drobnym krokiem i chwyciwszy ścierkę, nuż pracowicie ocierać ławy i stoły.
— Dajno, jejmość, pokój! i tak u was wszystko świeci się jak szkło, nie przymierzając! — ozwał się jeden z gości.
— Dajcie pokój, matko — huknął pan gospodarz, aż mała imość przysiadła na ziemi ze strachu; — daj pokój! i tak nikt już dziś pewno nie zajedzie. A ten pokój po ostatnich gościach wyczyszczony aby?
— Jakżeby nie! — zakrzyknęła zgorszona. — Stałby tak w brudzie a śmieciach? Jakże, obrządzony, łóżka zasłane, a nawet i ściany na świeżo obielone, że plamki nie znajdziecie. Bielusieńkie! — dodaje z dumą.
— Skrzętną macie gospodynię — podjął mieszczanin..."
Na jakieś głośniej wymówione słowo ocknął się pan gospodarz, ziewnął szeroko i zgarnąwszy z łysiny kilka co natrętniejszych much, rozejrzał się po izbie. Wnet też z alkierza wysunęła się żona, drobna, chuda kobiecina, wystraszona i zafrasowana. Podbiegła drobnym krokiem i chwyciwszy ścierkę, nuż pracowicie ocierać ławy i stoły.
— Dajno, jejmość, pokój! i tak u was wszystko świeci się jak szkło, nie przymierzając! — ozwał się jeden z gości.
— Dajcie pokój, matko — huknął pan gospodarz, aż mała imość przysiadła na ziemi ze strachu; — daj pokój! i tak nikt już dziś pewno nie zajedzie. A ten pokój po ostatnich gościach wyczyszczony aby?
— Jakżeby nie! — zakrzyknęła zgorszona. — Stałby tak w brudzie a śmieciach? Jakże, obrządzony, łóżka zasłane, a nawet i ściany na świeżo obielone, że plamki nie znajdziecie. Bielusieńkie! — dodaje z dumą.
— Skrzętną macie gospodynię — podjął mieszczanin..."