Jak mówił Lew Tołstoj „Boga poznajesz nie tyle rozumem, nawet nie sercem, ale poprzez poczucie całkowitej zależności od Niego”. To stwierdzenie doskonale posuje do osoby, którą wielu fanów piłki nożnej na całym świecie po dziś dzień uznaje za Boga, w niektórych miejscach na świecie wręcz czcząc jego imię i to pomimo wielu życiowych zakrętów oraz upadków jakich doznał. Tą postacią jest zmarły w zeszłym roku Diego Armando Maradona, a chciałbym wam dziś o nim opowiedzieć ze względu na nowe wydanie kultowego już tytułu autorstwa Jimmy’ego Burnsa „Maradona. Ręka Boga”.
Ponad 25 lat temu, dziennikarz z brytyjsko-hiszpańskimi korzeniami dostał zamówienie na książkę o jednym z najlepszych, a także najbardziej kontrowersyjnych piłkarzy w historii. Było to nie lada wyzwanie, biorąc pod uwagę bardzo bogatą karierę argentyńskiego wirtuoza futbolu, którą przyćmiewa jedynie jego życie prywatne i legendarne już pozaboiskowe wybryki takie jak wyzywanie przeciwników, całonocne imprezy, czy kilogramy wciągniętej kokainy. Tej sztuki udało się jednak dokonać, a o jej rezultatach przeczytacie poniżej.
Na kartach książki, śledzimy losy Diego Maradony od momentu jego narodzin, aż do jego śmierci w listopadzie 2020 r. Choć mogłoby się wydawać, że większość tej historii stanowią piłkarskie wyczyny Argentyńczyka, tak jednak nie jest. Autor stara się bowiem pokazać nam jakim naprawdę człowiekiem był „Boski” Diego, a był człowiekiem niepozbaw...