Literatura faktu to zdecydowanie jeden z moich ulubionych gatunków. Tym bardziej, jeśli dotyczy to naszego kraju. Świetnie jest zobaczyć, jak to wszystko działa "od środka".
Zdecydowanie po pojawieniu się "Ratownika" wiedziałam, że muszę po nią sięgnąć. Po jakimś czasie zaczęły pojawiać się opinie, które potwierdziły, że to książka pełna emocji... I słów, że jest mocna. I co? Potwierdzam!
Na pierwszy rzut oka od razu widać, że to bardzo dosadna lektura. Bez koloryzowania, pełna mrocznych i zadziwiających wydarzeń. Otwartość autora zdecydowanie mnie zaskoczyła. Nie spodziewałam się aż tak bezpośrednich wspomnień, bo nie zawsze widziałam go w pozytywnym świetle po tym co opisał. Tak jednak wygląda realny świat i taka jest rzeczywistość. Czy chcemy czytać to co jest akceptowalne, czy prawdę?
Tytułowy ratownik to człowiek, który parę lat temu zakończył swoją karierę w służbie zdrowia. Wcale się temu nie dziwię. Jego przeżycia wielokrotnie są szokujące, a mniej zabawne. To on staje na wysokości zadania i odpowiada za ludzkie życie. Na kimś jednak trzeba się uczyć. Niektóre decyzje, które podejmował, nie mieściły mi się w głowie i wiem, że nie byłaby to praca dla mnie!
Czy mając tak dużą odpowiedzialność i umiejętność przywracania "klientów" do życia można czuć się jak Bóg? A może trzeba ukryć emocje i być trochę znieczulonym? Ja wolałabym tego nie sprawdzać... Wielokrotnie ...