Wszystkie książki medyczne biorę w ciemno. Zazwyczaj doskonale obrazują świat na linii personel medyczny-pacjent czy personel - zaburzenia zdrowia, a jednak w przypadku "Ratownika" jestem mocno rozczarowana. Wciąż w pamięci mam kapitalną książkę "Mali bogowie" czy wiele innych, godnych uwagi reportaży. Tego typu merytoryki oraz dawki emocji na właściwym poziomie spodziewałam się również po nowości, która ma być spowiedzią ratownika medycznego. I jest, z tym że autor przedstawia ratownictwo medyczne w karykaturalnie złym świetle, nie wspominając o podejściu do kobiet, pacjentów, współpracowników, o stosunku do drugiego człowieka.
Po "Ratowniku" spodziewałam się licznych przykładów z życia zawodowego, studium przypadku pacjentów i wyjątkowych okoliczności, jakie zasługują na przywołanie, dnia codziennego ratownika medycznego i jeżeli za zwykły dzień uznamy pracę na kacu, po suto zakrapianej imprezie, "rżnięcie" d*p i wszystkiego, co się rusza (cytując za autorem), naigrywanie się z osób dopiero wchodzących w zawód, niesmaczne żarty z pacjentów, słabe, przesiąknięte szowinizmem rozmowy i refleksje to ja nie mam więcej pytań.
Ratownictwo medyczne to męski świat i autor z przyjemnością o tym przypomina nie dając czytelnikowi odczuć w sobie cienia pokory wobec profesji, jakiej się podjął. Osoba i postawa bohatera budzi niesmak, odrazę i racząc odbiorców swoimi perypetiami i podbojami seksualnymi spycha na boczne tory to, co obiecał czytelnikom tytuł i opis. Przypadków z życia pracownika systemu ratownictwa medycznego jak na lekarstwo, za to prywaty tyle, że przez chwilę można zwątpić czy to jeszcze książka o PRM czy może już erotyk o licznych przygodach seksualnych, narkotykowych imprezach.
W miarę czytania narastała we mnie złość, ale złagodziła ją końcowa informacja, iż autor zrezygnował z pracy. Ulga - to poczułam, bo nie wyobrażam sobie współpracy z tak odpychającym, rozbuchanym ego, jakie zaserwował odbiorcom Mitra. Mam tę przyjemność ostatnimi czasy pracować z wieloma ratownikami medycznymi. Prezentują pełen profesjonalizm, opanowanie, umiejętności praktyczne na wysokim poziomie, empatię i szacunek do współpracownika oraz pacjenta, ale i dystans w obliczu kryzysowych, trudnych sytuacji. Wierzę, że ominie ich syndrom, jaki prawdopodobnie dopadł autora, czyli charakterystyczne dla personelu medycznego wypalenie zawodowe. Tym tłumaczę zgorzkniały obraz, jaki wyłonił się z książki.
Wartą poruszenia jest jeszcze inna kwestia, a mianowicie coraz częściej w tego typu książkach dominuje prywatność i nie umiem znaleźć odpowiedzi, jaki ma mieć to cel? Czy książka nie zyska w oczach odbiorcy, jeśli autor skupi się na tym, co obiecał, na swoim zawodzie, jego blaskach i cieniach? Jeżeli będę chciała poczytać o życiu prywatnym lekarza, operatora 112 czy ratownika medycznego to z pewnością wybiorę inny gatunek, a nie szumnie ostatnio tego typu książki kategoryzowane pod mianownikiem "literatura faktu/reportaż".
Nie polecam, jeśli ktoś oczekuje rzetelnego reportażu o życiu ratowników medycznych. Jest wiele innych godnych uwagi pozycji w tym temacie. A wysoka jak dla mnie ocena 4/10 to wyłącznie zasługa tych kilku skąpych wyjazdów, którym autor raczył poświęcić odrobinę uwagi czytelnika.