Franz Kafka napisał, że „książka musi być siekierą na zamarznięte morze w naszym wnętrzu”. Fabrice Hadjadj przywołuje te słowa w Eseju o kłopotliwej radości i dobrze oddają one ambicje autora oraz charakter całej książki. Czy pisząc o raju można sięgać do Charles’a Baudelaire’a i markiza de Sade? Okazuje się, że tak i to bez łatwego ani nawet złudnego popadania w herezję czy bluźnierstwo. Fabrice Hadjadj ‒ prawowierny filozof katolicki ‒ całą swoją refleksję buduje na fundamencie Pisma Świętego i Doktorów Kościoła, wie jednak, że myśl o raju musi być jak woda żywa, a „posłuszeństwo wobec Stwórcy zakłada kreatywność”. Nie powinno więc dziwić, że snując rozważania teologiczne szuka kompanii Dantego i Mozarta, Berniniego i Michaux, Kafki i Rimbauda. I jeśli miejscami jego erudycja ustępuje miejsca prostocie, to dlatego, że przedmiotem tej książki jest rzeczywistość świetlistości, a „emanowanie światłem wymaga rezygnacji z blasku”.