"...gospodyni przyjmuje nas nadzwyczaj serdecznie, podaje herbatę z ciastem domowego wypieku. Nagle moja Matka zrywa się, energicznie opuszcza przytulną osłonecznioną werandę i stromą ścieżką biegnie do góry - w tempie i z energią zdumiewającą u niemłodej już kobiety. Chcę ją dogonić, ale nie jestem w stanie. I widzę, jak wysuwa się z jej rąk torebka. A po chwili pada ona sama, leży na wznak. Usiłuję jej pomóc, próbuję ratować, wszelkie moje wysiłki na nic się jednak zdają. Wiem już, że pozostała mi jedynie rozpacz".