Historia kobiecej przyjaźni dzieje się w tym wypadku na tle wydarzeń XVIII wieku. To wtedy zostaje realizowany pomysł, by kobiety, a przynajmniej ich część, która znalazła się w przytułku, wysyłać do Luizjany. Tam natomiast mają zostać żonami osadników, a w następstwie tego tworzyć rodziny.
Samo założenie brzmi upiornie, a realizacja tego przyprawia o dreszcze. Sprawa jest tym bardziej przerażająca, że mimo iż sama książka to fikcja, ma ona jednak swoje umocowanie w faktach historycznych.
Autorka z dużą łatwością opisuje realia tamtejszej epoki, pozwala wejść w klimat i poczuć się jego częścią. Do tego dostaje się niezły pakiet przeżyć bohaterek.
Ta książka pokazuje siłę tamtejszych kobiet, ich determinację i odwagę.
Jednak nie potrafiłam się zaangażować, następujące wydarzenia, nawet te dramatyczne nie miały odzewu w moich emocjach. Może to brak mojej sympatii do bohaterek, a może nie do końca rezonuję ze stylem autorki?
Nie mam pojęcia. Niby wszystko poprawnie, dobrze się czyta, a jednak mam niedosyt, czuję obojętność. Choć przyznaję, że myśl o tym co działo się wtedy z kobietami jest dla mnie upiorna.
Reasumując, nie jestem w stanie jednoznacznie ocenić powieści, może za jakiś czas, gdy historia we mnie okrzepnie.