Czasami mam tak, że wystarczy mi rzut oka na jakąś książkę i zaczynam odczuwać przyjemne ciarki na myśl o tym, że będę ją czytać. Okładka, opis, jakieś opinie, które już mi mignęły - nie ma reguły, nie potrafię określić tego decydującego czynnika. Co więcej nawet to przeczucie nie zawsze się sprawdza i kończy się rozczarowaniem przemieszanym z poczuciem zmarnowanego czasu. Ale tym razem instynkt mnie nie zawiódł.
"Profesorka" to pierwsza książka Layne Fargo wydana w Polsce, więc nie miałam żadnego punktu odniesienia, jednak opis jest naprawdę intrygujący. Po pierwsze - motyw zemsty czy wręcz mścicielki wbrew pozorom nie jest tak często eksploatowany w moich ulubionych gatunkach, a raczej stanowi tylko rozwiązanie głównego wątku, zaś tutaj jest jego podstawą i to jemu poświęcona jest fabuła. Po drugie - mam dziwną słabość do historii w jakiś sposób związanych z edukacją. Lubię czytać o tych szkolnych lub uczelnianych przyjaźniach, imprezach, a przede wszystkim o wyrafinowach intrygach, które z reguły towarzyszą tym młodym ludziom.
Ta historia nieco umyka schematom, bowiem główną bohaterką jest wykładowczyni, a to zmienia znacząco optykę. Z tym, że Scarlett jest świetnie zorientowana w życiu uczniów z jednego, nieoczywistego powodu - stara się wymierzać sprawiedliwość tym, którzy ze względu na koneksje lub zwyczajne bagatelizowanie ich zachowania unikają kary.
To, co także wyróżnia tę powieść to konstrukcja. I nie chodzi tu tylko o to, że to ...