Przy kolejnym spotkaniu z Tokarczuk miałam sięgnąć po powieść, jako że ze zbiorem „Opowiadania bizarne“ dogadałam się jedynie połowicznie, a jednak. W bibliotece złapałam za wydanie zawierające jej dwa teksty, a gdy już je złapałam — nie wypuściłam, dopóki nie przeczytałam.
Zarówno „Profesor Andrews w Warszawie“ jak i „Wyspa“ to historie o samotności, przymusowej izolacji w skrajnej sytuacji. W pierwszym opowiadaniu bohater znajduje się wśród ludzi, ale nie zna ich języka, nie rozumie otoczenia. Obserwuje świat, który staje na głowie przez wprowadzenie stanu wojennego i próbuje po prostu przeżyć. Jego umysł powoli oddala się od racjonalności, bo odczuwa coraz większą desperację. O dziwo lepiej z osamotnieniem radzi sobie bohater drugiego opowiadania, choć jest rozbitkiem na bezludnej wyspie. Zmuszony jest zbudować dach nad głową, zmuszony jest zdobywać pożywienie, zmuszony jest przetrwać z dala od cywilizacji, a samotność sprawia, że tworzy wymyślonego towarzysza. Mocno wchodzi w egzystencjalne rozważania, a jego przymusowa izolacja może jednocześnie stanowić ucieczkę od świata ogarniętego wojną jak i formę zatracania się w szaleństwie.
Nie chcę wchodzić głębiej w analizę obu tekstów ani w sznureczek, jakim poszły moje myśli podczas czytania. Wydaje mi się, że przedstawienie własnych wniosków może zepsuć przyjemność z lektury kolejnym osobom. Dlatego!
„Wyspa“ nie była opowiadaniem dla mnie, choć językowo została lepiej rozbudowana, stadium bohatera również robiło wrażenie, a i styl autorki był bardziej poetycki (co lubię), ale jako całość historia ta odbiła się ode mnie. W przeciwieństwie do „Profesor Andrews w Warszawie“, czyli tekstu zdecydowanie prostszego, a jednak mocno zapadającego w pamięć. Tokarczuk tak sprytnie odbiła w nim rzeczywistość stanu wojennego, że pomimo upływu dni nie mogę wyjść spod wrażenia. I może literacko w opowiadaniu nie było nic specjalnego, może też było niewinne w formie, ale jako całość wywarło na mnie duże wrażenie.
Wiem, że są ludzie, którzy naprawdę polubili „Wyspę“, ale na koniec planuję ją zignorować i napisać — „Profesor Andrews w Warszawie“ to tekst obowiązkowy dla Polaków. Nawet jeśli się Wam nie spodoba — warto dać mu szansę.
.
Ciekawostka: Oba opowiadania znajdziemy również w zbiorze „Gra na wielu bębenkach“.
Ciekawostka: „Profesor Andrews w Warszawie“ to szkolna lektura.