Napisana prostym językiem książka o przemocy domowej, ostatecznie okazała się nie aż tak prosta, jak myślałam. Jej bohaterką i narratorką jest dziewczynka 10-15 letnia (akcja toczy się w ciągu kilku lat). Dziewczynka ma młodszego brata, którego bardzo kocha, otępiałą, bierną matkę, którą nazywa amebą i ojca, miłośnika polowań, wyżywającego się co jakiś czas na żonie.
Powieść pozornie jest realistyczna, ale szybko można dostrzec jej pokrewieństwo z baśnią o Królowej Śniegu Andersena. Tak jak w baśni okruch szła z diabelskiego zwierciadła wpada Kajowi do oka i serca, tak tu to, co chłopiec widzi, a czego zobaczyć nie powinien, zmienia go, zaczarowuje. Siostra postanawia go uratować i w pewnym sensie wyrusza w daleką drogę, jak Gerda do Kaja. Niestety, tu nie wystarczy czyste dziewczęce serduszko i siostrzany pocałunek.
Podobało mi się, że autorka nie skupiła się tylko na „złej”, „brzydkiej” przemocy, ale pokazała jej dwuznaczną naturę i siłę uwodzenia, której dziewczynka także ulega. Tym bardziej dziwi, że przez całą opowieść bohaterka właściwie się nie zmienia, jedynie dojrzewa seksualnie. W sferze emocji, wyobrażeń, słów, cały czas pozostaje tym samym dzieckiem, którym była na początku.
Książkę czyta się łatwo, może nawet zbyt łatwo. Natomiast zakończenie to już niemal Tarantino. Satysfakcję jak najbardziej daje, ale nie do końca nazwałabym je pozytywnym…