Autora "Portu lotniczego" znają czytelnicy z wydanej przed laty w polskim tłumaczeniu przez "Iskry" sensacyjnej powieści "714 wzywa pomocy". Tam wystapił on w spółce autorskiej z Johnem Castlem, tutaj pisze już na własny rachunek. Książka, typowy bestseller, posłużyła Amerykanom za materiał do scenariusza sensacyjnego filmu pod tym samym tytułem, wyświetlanego również w Polsce, i chociaż minęło od tej pory wiele lat, to z pewnością czytelnik chętnie sięgnie do tej bardzo sprawnie napisanej powieści. Hailey jest bowiem mistrzem w stopniowaniu napięcia.
Akcja "Portu lotniczego" zaczyna się straszliwą śnieżycą, która praktycznie paraliżuje pracę skomplikowanego organizmu, jakim jest współczesne lotnisko komunikacyjne. Na szaleństwo żywiołu nakłada się jeszcze dodatkowo błąd ludzki: Boeing 707 grzęźnie w błocie, blokując najszerszy pas startowy. Na tle tej dramatycznej sytuacji poznajemy grupę ludzi z obsługi lotniska, świetnie nakreślone sylwetki, z ich ludzkimi problemami, troskami i osobistymi tragediami.
Zręczne połączenie elementów "dreszczowca" z elementami powieści psychologiczno-obyczajowej, głęboka znajomość przedmiotu, czyli realiów lotniczych, oraz sprawność warsztatowa autora sprawiają, że "Port lotniczy" jeszcze dziś, blisko dwadzieścia lat od ukazania się książki w Stanach, czyta się doskonale.