Czy są tutaj fani „Piraci z Karaibów”? Podnoszę rękę – każda książka w tym temacie (lub podobnym) będzie przeze mnie uwielbiana. Dzisiejsza recenzja dotyczy książki „Piraci. Złoto szaleńców” tom 1, która skradnie Wam czas (w pozytywnym tego słowa znaczeniu). Na tym mogłabym zakończyć, ale… To moje pierwsze spotkanie z autorem i z pewnością nie ostatnie. Ciekawi mnie „Popioły Ellen. Cień i stal” oraz „Odcienie grozy”, ale skupmy się na piratach. Nie raz w recenzjach pisałam, że dana książka jest tak dobrze napisana, że czujesz zapach, klimat, trudności bohaterów oraz współodczuwasz ich radość i smutek związany z porażkami.
Dlaczego nikt nie zainteresował się ekranizacją tej serii? Mocno trzymam kciuki, aby powstały kolejne części, bo po przeczytaniu czuję taki niedosyt. Autor w fantastyczny sposób splata wątki, że z rozdziału na rozdział zwijasz je w kłębek i dochodzisz do własnych wniosków. Kolejnym plusem (według mnie) jest proste słownictwo. Muszę przyznać, że mam trudności, gdy autor w wymyślny sposób nadaje nazwy miejsc czy imiona bohaterów, a ja z trudem je wypowiadam, nie mówiąc już o zapamiętaniu.
Nie wiem, jak Wam, ale ja lubię, gdy w książce jest wielu bohaterów, co dodaje szybkich i nieoczekiwanych zwrotów akcji. Zastanawiasz się, który z nich ma coś za uszami, itp. Zdaję sobie jednak sprawę, że nie każdemu może to odpowiadać i dla niektórych może być lekko frustrujące. Ale uwierzcie, całość i pomysł, jaki autor przelał n...