Opowiadania zabawne, ale jakby nie do końca, bo jest to zwykle śmiech przez łzy. Pewien rencista, portrety Marksa kupowane za grosze w Domu Książki z powodzeniem przemalowuje na święte obrazy. Raz podobizna filozofa zmienia się w postać Boga Ojca, innym razem w Głowę Świętej Rodziny, czyli św. Józefa. Umieszczone za szkłem i oprawione w ramki mają wzięcie, szczególnie na wsiach i w małych miasteczkach. W innym opowiadaniu sfrustrowany zbowidowiec, włamuje się do magazynu Wytwórni Odznaczeń Państwowych i kradnie brakujące mu ordery i medale. W czasach stalinowskich zaopatrzeniowiec, dostarczający towar do sklepu "za żółtymi firankami", czyli w którym robią zakupy przedstawiciele władzy, wpada na pomysł, aby cielęcinę zastępować mięsem dobrze odżywionych i utrzymanych psów. Uzyskane w ten sposób nadwyżki opycha na bok. Niestety, któregoś dnia jego wspólnicy kradną psa miejscowego komendanta milicji, a ten o dziwo tym razem przykłada się do śledztwa. Najdłuższa nowela opowiada o tym, co się działo w pewnym mieście, gdy przechodnie zauważyli na jednej z szyb postać Madonny z Dzieciątkiem. Wieść gminna kategorycznie twierdzi, ze to cud. Władza ma wyjątkowego pecha, ponieważ okno należy do siedziby Wieczorowego Uniwersytetu Marksizmu-Leninizmu.