"Jerzy podzwaniając z lekka zębami, utrzymywał, że się ociepla i że tok będzie jak cholera. Jakub ze Stefanem i z Mikołajem zgodnie potakiwali, mówiąc, że koguty okropnie pilno tokują na dwóch ostrowach, biją się i zlatują ze wszystkich stron. Przy tym bagno jeszcze nie bardzo rozmarzło i przejście jest suche.
Suche - w tamtych stronach - to bynajmniej nie znaczy, że nie ma wody. Ale w każdym razie określenie takie daje pewną szansę, że wyżej pasa się nie wpadnie. Nie wiem natomiast, jak się tam chodzi po mokrym: żaden z przewodników nie prowadził mnie nigdy "mokrą" drogą.
My obaj z Jerzym poszlibyśmy zresztą chyba nawet i po mokrym, skoro tylko istniała perspektywa myśliwskich emocji o świcie w zręcznie skleconej budce. Za to Władek, który w czasie podwieczorku okazywał kolosalną werwę i oświadczył, że naturalnie będzie "rębał" cietrzewie ile się da, niech tylko przylecą, dziwnie zrobił się liryczny.
- Jak to daleko do tego ostrowu? - zapytał nieufnie, kiedy przybyliśmy nad brzeg moczaru.
- Do pierwszego będzie niecały kilometr - powiedział Jakub, poprawiając na plecach nasze rzeczy..."
Suche - w tamtych stronach - to bynajmniej nie znaczy, że nie ma wody. Ale w każdym razie określenie takie daje pewną szansę, że wyżej pasa się nie wpadnie. Nie wiem natomiast, jak się tam chodzi po mokrym: żaden z przewodników nie prowadził mnie nigdy "mokrą" drogą.
My obaj z Jerzym poszlibyśmy zresztą chyba nawet i po mokrym, skoro tylko istniała perspektywa myśliwskich emocji o świcie w zręcznie skleconej budce. Za to Władek, który w czasie podwieczorku okazywał kolosalną werwę i oświadczył, że naturalnie będzie "rębał" cietrzewie ile się da, niech tylko przylecą, dziwnie zrobił się liryczny.
- Jak to daleko do tego ostrowu? - zapytał nieufnie, kiedy przybyliśmy nad brzeg moczaru.
- Do pierwszego będzie niecały kilometr - powiedział Jakub, poprawiając na plecach nasze rzeczy..."