To moja pierwsza przeczytana książka tej autorki. Niestety zachwycona nie jestem. Widać, a nawet bardzo, bardzo, widać, w moim odczuciu, zdecydowanie za bardzo, inspirację "Zaginioną dziewczyną", Gillian Flynn. Zresztą sam ten tytuł jest przywołany w tej książce, jakby mimochodem. A w profilu autorki można przeczytać, iż pani Minka Kent, "Wśród swoich największych literackich idoli wymienia Gillian Flynn".
Nawet gdyby tej wzmianki nie było, to i tak powielenie pomysłu, właśnie z "Zaginionej dziewczyny", jest czytelne aż o bólu, zwłaszcza dla tych, którzy tamtą pozycję czytali. Jednak kiedy w przypadku Gillian Flynn, jej pomysł na powieść, był ciekawy i w pewien sposób nowy, w przypadku pani Kent, są to tylko ledwo zabielone popłuczyny, po tamtej bardzo dobrej książce. Autorka nie potrafi utrzymać napięcia, książka jest zwyczajnie nudna i przewidywalna.
Niemal na samym początku można się zorientować, kto jest tym złym. Kolejną bolączką tej powieści są powtórzenia. Wciąż ktoś opiera (ręce, dłonie, ramiona) na biodrach i zagryza wargę. Z tą autorką i jej twórczością, chyba nie będzie mi "po drodze". Aczkolwiek, zawsze daję pisarzowi drugą szansę, w przypadku tej pisarki, również zamierzam tak postąpić i po jakimś czasie coś jeszcze z jej dorobku literackiego przeczytać.