"Kiedy ciotkę Barbarę bolały zęby i kiedy nadaremnie smarowała dziąsła spirytusem, rumiankiem i tytoniowym sokiem z fajki, ciotka Amelia odmawiała nieustannie nowennę do świętej Apolonii, patronki od bólu zębów, i piękną, wierszowaną poświęciła jej odę ("Święta Patronko, weź te rymy w darze, lecz wylecz zęby nieszczęsnej Barbarze"). Wzruszona zacna święta podała - za pośrednictwem klucznicy - wyborny sposób pozbycia się bólu zęba wraz z zębem. Był to sposób z dawna praktykowany i niezawodny: przywiązywało się do zęba długą, mocną nić, a drugi koniec należało uwiązać do klamki u drzwi; potem ktoś nagle otwierał drzwi i ząb wyskakiwał ze szczęki jak korek z butelki".
Tyle lat nauki, tyle godzin dłutowania opornych korzenisk, a sposób jest tak prosty! Trzeba iść kupić kłębek nici, problem się rozwiąże sam ;) Ja nie wiem po co wydawać kasę na te wszystkie nowoczesne luksatory i inne o-niemiło-brzmiących-nazwach narzędzia tortur, skoro klucz tkwi w wyrobach pasmanteryjnych.
Zawsze lubiłam Irenę, której piękne imię delikatnie mówiąc nie do końca odzwierciedlało jej osobowość. Jako dzieciak też byłam takim diabłem, nawet chrzcili mnie w sobotę, bo tak się wydzierałam, że wstyd było przed ludźmi w kościele, ale imię nadali mi już mniej urokliwe. Czasami zastanawiam się jakim cudem dożyłam sędziwego wieku dwunastu lat bez utraty życia lub bez ciężkiego uszczerbku na zdrowiu (złamanej jedynki nie zaliczamy do ciężkich uszczerbków).
...