Profesor J.R.R. Tolkien wymyślił i zilustrował tę zabawną i pełną niesamowitych wydarzeń opowiastkę dla własnych dzieci. W niniejszym wydaniu historia jest przedstawiona dokładnie tak jak, ją stworzył – zapisana ręcznie, z mnóstwem szczegółowych i niezwykle zabawnych, kolorowych obrazków. Książka zawiera facsimile każdej strony oryginalnego rękopisu J.R.R. Tolkiena. Znany z zamiłowania do wysokich kapeluszy pan Błysk postanowił kupić sobie samochód. I pozornie zrobił niezły interes, wymieniając na auto swój rower. Jego pierwsza podróż w odwiedziny do przyjaciół okazała się początkiem serii niefortunnych zdarzeń. Można by za nie obwiniać styl jazdy pana Błyska, ale nawet on nie mógł przewidzieć, że zostanie porwany przez… trzy niedźwiedzie! Jeszcze o książce Tę uroczą książeczkę dla dzieci Tolkien zaczął tworzyć najprawdopodobniej w 1928 roku dla swoich trzech synów – Johna, Michaela i Christophera. Podobnie jak w przypadku innych opowieści ułożonych dla własnych dzieci, czyli Listów do św. Mikołaja, Łazikantego, Rudego Dżila i jego psa oraz Hobbita, istniała ona najpierw w formie ustnej; podobnie też do nich (z wyjątkiem Rudego Dżila) sam ją zilustrował. Książka została wydana – pośmiertnie, w 1982 r. – właśnie w takiej formie, czyli w nadzwyczaj atrakcyjnej dla czytelnika postaci faksymile – każdej zadrukowanej stronie towarzyszy strona rękopisu z ilustracją Autora. Jest to prosta historyjka o panu Błysku, niewprawnym kierowcy, siejącym spustoszenie swoim samochodem, którego ostatecznie z opresji ratuje hodowane przez niego dziwne zwierzę, na wpół żyrafa, na wpół królik, a bohaterowie są wzorowani na trzech pluszowych misiach synów Tolkiena oraz samochodziku z kierowcą, ulubionej zabawce jednego z nich. Ciekawostką jest wzmianka o Dziaduniu Gamgee, którego nazwisko przejął ojciec Sama z Władcy Pierścieni. Autor Pana Błyska to nie ten człowiek, którego znamy jako autora sześcioksięgu Władca Pierścieni. Historyjka jest błaha, lecz pełna absurdalnych przygód, rozgardiaszu i humoru, a ilustracje, wykonane tuszem i kredkami, zadziwiają dynamizmem i liczbą szczegółów. Są też nieco podobne w stylu do rysunków Edwarda Leara. Tolkien lubił opowiadać swoim dzieciom rozmaite historie, czy to własne, czy przerobione. Co więcej, dbał o realizm – kiedy co roku pisał list niby to od św. Mikołaja, wkładał go do koperty ze znaczkiem z Bieguna Północnego i prosił listonosza, by przynosił go jako autentyczny list lub sam kładł list w saloniku i zostawiał ślady ze śniegu, prowadzące od kominka… Pan Błysk podoba się dzieciom – jest to raczej opowieść zbudowana wokół ilustracji niż ilustrowany tekst, bohaterami są w dużej mierze zwierzęta, a akcja rozgrywa się w wiejskim krajobrazie Anglii. Co więcej, autor nie ma protekcjonalnego stosunku do swoich słuchaczy/czytelników, wszyscy bohaterowie mówią i robią, co chcą, co prowadzi do serii drobnych, zabawnych katastrof, które usiłuje nieudolnie zażegnać policjant. Książeczka jest nieco staroświecka – rzecz jasna. Tolkien używa dawnego systemu monetarnego z funtami, szylingami i pensami oraz zakłada istnienie systemu klasowego, lecz w sumie jest leciutka i pełna humoru. Z biegiem czasu Tolkien przestał ją lubić – nie została wydana za jego życia ze względu na bardzo wysokie koszty druku ilustracji – i traktował ją wyłącznie jako prywatny żart; uznał, że dla jego reputacji będzie najlepiej, jeśli zostanie wydana pośmiertnie. Polskie wydanie ukazuje się po 26 latach od wydania brytyjskiego i stanowi dopełnienie znanych już polskiemu czytelnikowi opowieści, które Tolkien stworzył wyłącznie z myślą o dzieciach – swoich trzech synach i córce Priscilli. Tekst: Agnieszka Sylwanowicz* * Filolog angielski, tłumacz i teoretyk literatury, znawczyni twórczości J.R.R. Tolkiena, autorka i tłumaczka wielu prac teoretycznych z tego zakresu.