Siła tej powieści tkwi w bohaterach. Jedni fascynują jak Pani Touchet – kobieta o wielu twarzach, aktywistka i działaczka na rzecz słabszych, choć sama jest właściwie na marginesie, bo jest gosposią u swojego kuzynostwa. Inni bawią i żenują jak William Ainsworth – jej kuzyn, który przyjął Touchet pod swój dach po tym jak załamało się jej życie. Potoczysty język i szarpana narracja sprawiła, że dosłownie pochłonęłam tę powieść, która krok po kroku, rozdział po rozdziale odkrywała przede mną kolejne tajemnice i zakamarki historii o reformach w Anglii. Nigdy wcześniej nie interesowałam się tym tematem, było to dla mnie coś zupełnie nowego i świeżego, dlatego jestem pod wielkim wrażeniem tej nietuzinkowej powieści o losach ludzi w XIX-XX wieku. Na pewno nie spodoba się każdemu, nie jest to literatura popowa, ale piękna i warta doświadczenia czegoś zzupełnie innego.