Bóg całą swoja uwagę poświęcił ludziom by ich przebudzić do miłości, jaką sam nam ofiarował. Obserwował i ingerował w nasz los od wieków. W końcu dokonał rzeczy nieprawdopodobnej: stał się jednym z nas, a gdy był w okolicznościach skrajnie dramatycznych - o krok od zdrady, która miała Go doprowadzić do ukrzyżowania - Jego najbliżsi przyjaciele po prostu spali. Śpiąc jesteśmy jak ślepi. Nie widzimy rzeczywistości, lecz miewamy sny zwodnicze. Przyglądał się im śpiącym i, być może, pytał samego siebie znając zresztą odpowiedź: ,,Który z nich jest wolny? Wolny od stresów, długów, nerwów, lęku, namiętności, kłamstw, matactw, ducha rywalizacji popychającego do zazdrości? Wolny od porażki, od przyszłych rozczarowań, od upokorzeń i wyniosłości, od zdrady i bycia oszukanym?". Wiedział, że nikt, i dlatego nie odszedł od nich na zawsze, lecz tylko po to, by się za nich modlić, by w końcu wybrali życie, które jest Jego życiem.