Uważam, że Frey ma w sobie jakąś lekkość i łatwość pisania,że kreślenie kolejnych zdań to dla niego zabawa, swoista gra z czytelnikiem. A treść? Książka już nie jest tylko treścią do rozważania, przemyśleń nad poczynaniami bohaterów, zachwycaniem się nad ukazaniem zdarzeń czy zwykłego odprężenia się, ale ma zaszokować. Takie przynajmniej odnoszę wrażenie. Bo czym może być pokuszenie się o stworzenie Ostatniego Testamentu? Ostatniego po Starym i Nowym Testamencie Biblii, gdzie rzecz dzieje się obecnie i dotyka każdego zakamarka naszego życia.
Historia bohatera jest opowiedziana przez poszczególne postacie mające z nim w tym czasie kontakt osobisty.
Opowieść o tym jaki mógłby być Chrystus żyjący w Nowym Jorku dziś. Jak sam autor mówi, jego celem było "stworzyć nową mitologię" na miarę czasów, w których żyjemy, przy dostępnej wiedzy i sposobie prowadzonego przez nas życia.
Cóż, mam mieszane uczucia po lekturze i nie chodzi o sam aspekt religijny. Jednak myślę, że taki był zamiar stworzenia czegoś kontrowersyjnego o czym się będzie długo mówić, co zostanie w pamięci bez względu na naszą ocenę. Trudno mi ją też ocenić zdecydowanie na tyle a tyle gwiazdek, bo nie jest dla mnie jednoznaczna. Zachęcam jednak do przeczytania, żeby sprawdzić jak ta treść podziała na Was.
To nie jest książka, o której można poczytać, żeby poznać jej treść. To jedna z tych, którą trzeba samemu przeczytać żeby pojąć o czym tak na prawdę jest.