Chavoret Jaruboon był odpowiedzialny za rozstrzelanie pięćdziesięciu pięciu więźniów w niesławnych tajlandzkich więzieniach. Będąc chłopcem, chciał zostać nauczycielem tak jak jego ojciec, ale jego życie zmieniło się, gdy wybrał jedną z najtrudniejszych prac na świecie. Niezwykła historia człowieka, który wybrał śmierć jako swoje powołanie, opisana w książce Ostatni kat, przedstawiona została szczerze i często w niepokojący sposób, ale z zaskakującym humorem i żywymi emocjami. Ostatni kat nie jest przeznaczony dla osób o słabych nerwach. Zabiera cię bowiem za kraty niesławnego więzienia „Bangkok Hilton” w cienie ponurych komnat śmierci.
Z fragmentu książki:
Po dziesięciu latach odgrywania drugoplanowej roli w procesie egzekucyjnym, wreszcie obejmowałem rolę wiodącą. Pragnąłem jedynie tego, żeby skazańcy zginęli momentalnie, bez bólu. Własną ręką wybrałem piętnaście nabojów. Nie spodziewałem się zużyć ich wszystkich, ale przez lata naoglądałem się chybionych strzałów i wolałem być w pełni przygotowany, tak na wszelki wypadek. To musiał być perfekcyjny, czysty strzał. Kiedy skończymy, będzie dużo krwi.
Skazańcy wychodzili za klawiszami ze skrzydła więzienia, oczy mieli spuszczone. Nikt nic nie mówił, bo o czym tu mówić? Nie obrażało się „chodzącego nieboszczyka”, pytając go raz jeszcze, czy naprawdę jest winny. Na deklaracje niewinności i tak było już za późno. Poza tym – oni byli winni. My to wiedzieliśmy i oni to wiedzieli. Było wśród nich dwóch recydywistów, członków gangu złodziei-zabójców. Trzeci działał na własną rękę, ale wyniki osiągnął takie same. Każdy dostawał taką karę, na jaką sobie zapracował własnymi uczynkami.