Jadwiga i jej mąż Antoni zrezygnowali z swojego domu i przenieśli się do małego mieszkania w bloku. Długo nie mogli przyzwyczaić się do zupełnie innych warunków i do faktu, że już nie mają swojego ogrodu, w którym spędzali miło czas.
Jowita to młoda kobieta pracująca w korporacji. Doznała kontuzji nogi i związku z tym poszła na zwolnienie lekarskie. Nie była z tego faktu zadowolona. Do czasu, aż poznała swojego nowego sąsiada z naprzeciwka – Daniela.
Sylwia to dwudziestoparoletnia dziewczyna, która wciąż mieszka z rodzicami. Matka od zawsze ma migreny, które powodują omdlenia, wymioty i totalne osłabienie. Ojca praktycznie nie ma w domu, bo jeździ za granicę.
Co łączy te trzy historie? Nie tylko fakt, że są sąsiadami, mieszkającymi w jednej klatce, ale również samotność. Starsze małżeństwo tęskniło za domem z ogrodem, Daniel dopiero co wprowadził się i nie zna nikogo, Sylwia mieszka od zawsze z rodzicami, ale z nikim nie spotyka się. Boi się o mamę. Natomiast Jowita to według mnie samotna kobieta z wyboru. Knuje za plecami innymi, jest nachalna i nie miła. Aby bliżej poznać się i mieć coś swojego, bohaterowie założyli „podniebny ogród”, ale nie wszyscy byli zadowoleni z tego, że ktoś coś robi na dachu ich bloku. Kto? I dlaczego robił wszystko by zniszczyć owoce ciężkiej pracy przy tworzeniu ogrodu? Przekonajcie się sami.
Książka jest o tym, że jak czegoś bardzo się pragnie, to jest się w stan...