Wstrząsająca, a zarazem poruszająca historia o psie Lampo na prowincji we Włoszech. Utwór dramatyczny przenosi się na stację Marittima, gdzie z kolei wysiada pocieszny czworonóg, jak się okaże, stały bywalec ciuchci. Jest zwierzęcym wagabundą, obieżyświatem, który bardzo szybko zyska poklask oraz uznanie od Turynu przez Rzym po Sycylię. To dziecięce opowiadanie jest na krótkie posiedzenie, jakbyśmy mieli przemierzyć trzy stacje koleją. Jej intensywność drży, jak koła o szyny. Dosyć zbliżone do ,,Lassie, wróć''. Podobny wątek, gdzie pies przemierza kilometry, by dostać się do domu, do właściciela. Różnica jest taka, że Lassie nie miała wyboru, jak człapać na nóżkach, Lampo wyczekuje na stacji za pociągiem, a następnie przemierza krajobraz w transporcie. Lassie, jak wiecie, nie miała wyboru - była zmuszona oddalić się od przyjaciela. Lampo regularnie znika, ponieważ wzywa zew przygody oraz podróż po Włoszech. Im bliżej finału, tym dotkliwsza jest zmiana nastroju - z początku tolerujemy psie wycieczki, ale z czasem są bardziej ryzykowne niż około turystyczne. Rodzaj opowieści, który opowiada niejako o ludzkim losie - wiecznie wyczekując za tymi, których kochamy, a jednocześnie wiemy, że mają własne życie i musimy im pozwolić oddalić się od domu, gdy tego potrzebują.
Słyszałem dwie wersje o Lampo. Jest oparta na prawdziwej historii, która wydarzyła się w latach 50. XX wieku. Jedna z nich głosi, że pies zginął pod kołami, a druga, że wsiadł na pociąg i nigdy nie wróc...