Dlaczego ""choroba nie zajęła wraz z miłością, orężem i zazdrością miejsca pośród głównych tematów literatury""? Pytanie zadane przez Virginię Woolf w 1925 roku do dziś nie straciło na aktualności. Dlaczego wciąż nie doczekaliśmy się powieści o grypie, poematu o tyfusie czy ody do zapalenia płuc? Dlaczego pisarze próbują nas przekonać, że dusza ludzka jest ważniejsza niż ciało, które pozostaje konieczną, ale nieinteresującą powłoką? Nieobecność zwykłej ludzkiej fizyczności i choroby jest w literaturze uderzająca i niezrozumiała, jeśli weźmie się pod uwagę fakt, jak wiele w życiu chorujemy. Choroba ? zdaniem pisarki temat niedoceniany ? wymaga nowego, specjalnego języka, ""pierwotniejszego, bardziej zmysłowego, bardziej wulgarnego"". Choroba zmienia nasze postrzeganie, pozwala ""dezerterować z armii wyprostowanych"" i przyglądać się światu z innej perspektywy. Nikt nie umiałby opisać problemu piękniej i przenikliwiej niż Woolf, która przez całe życie zmagała się z psychicznymi i fizycznymi objawami choroby. ""Wspaniały, płynący jak zastęp zmiennokształtnych chmur, esej Virginii Woolf wznosi nas na wyżyny sztuki. Mówi o paradoksie, na którym zbudowana jest wielka sztuka: o życiu i śmierci, o lekturze kontemplacyjnej, o gorączkowym fantazjowaniu. Wreszcie o łóżku - jako źródłowym obiekcie kultury, ustawionym w pozycji horyzontalnej, między niebem a ziemią"". Grażyna Borkowska"