To jest niesamowita historia!
Theo i Veronica to para, którą łączy wiele, ale jeszcze więcej dzieli. Już od początku ich relacja jest niczym burza. Intensywna, obezwładniająca, a zarazem nieuchwytna. Ma w sobie pierwiastek tajemniczości i niedopowiedzenia, którego nie sposób ująć w ramy pierwszej miłości. Jest w niej też szczypta mroku i czegoś co wiąże się z niebezpieczeństwem, a jednak przyciąga jak magnez. Jest niezapomniana mimo upływu czasu.
W powieści Pani Wlazło miłość nie wysuwa się na pierwszy plan. Nie dominuje całej książki. Stanowi tło, co prawda bardzo wyraźne, mocne, a także definiujące fabułę, jednak mam wrażenie, że przede wszystkim jest otoczką dla pierwszoplanowej, interesującej akcji z wątkiem sensacyjnym. A ta została przedstawiona niezwykle ciekawie. Jest pełna intryg i tajemnic, które czytelnik pragnie poznać razem z bohaterami. Spowija aurą zagrożenia i emocjonującej fascynacji.
Nie można powiedzieć by bieg zdarzeń toczył się nader szybko, ale z pewnością serwuje kilka zwrotów akcji i niemało zaskakujących elementów, które tym bardziej składają się na zapadającą w pamięć lekturę.
Ja w losy powieściowych bohaterów zaangażowałam się bez reszty.
Z twórczością Alicji Wlazło mam kontakt po raz pierwszy właśnie podczas czytania „Nim nadejdzie świt”. Juz od pierwszych stron poczułam jednak, że pisarka ma swój warsztat sprawny oraz dopracowany. Zdania wydały mi się dojrzałe, piękne, wiele z nich może posłużyć za cytaty torujące drogę w ...