Gdyby nie tło o armeńskim kolorycie książka byłaby zwykłym romansem. A może nawet nie tyle zwykłym, co bajkowym, gdzie on zakochuje się w momencie ujrzenia dziewczyny, a ona? cóż ona z lekkim opóźnieniem. I choć są młodzi, to nie w aż tak gorącej wodzie kąpani, by zaraz skonsumować namiętności. Są małe przyjemności w docinaniu sobie, jest gra oczu, uśmieszki i inne gesty, co nie zawsze jest odpowiednio odczytane, a niuanse zwodzą. Gdyby nie to treść zakończyłaby się pewnie w okolicach setnej strony. I to niestety jest odczuwalne, ta powtarzalność dobrze już znanych motywów, gonienie na siłę za króliczkiem, niby przypadkowa gra w przyciąganie - odpychanie, ale kto się tu nabierze?
Za to walorem "Nigdy nie jest za daleko" będzie nakreślona przeszłość i kultura w wymiarze bliskowschodnim. Historia narodu ormiańskiego z początku XX wieku jest jeszcze trudniejsza niż narodów zapędzanych do obozów, rozstrzeliwanych podczas ucieczek, bądź na polach bitewnych, bo o nich się nie pamięta, do zborni ludobójstwa nie przyznają się zbrodniarze i nadal nie podlegają rozliczeniom.
Czyli tym razem wyszedł Noszczyńskiej dziwny twór, gdy możemy pośmiać się z ciętych ripost właścicielki "Oazy Piękna", zdecydowanej, pracowitej, a jednocześnie młodziutkiej i naiwnej Antoniny rzuconej w armeńską dzicz, gdzie w końcu styka się z prawdziwym życiem. Ten wyjazd otworzy jej oczy na wiele spraw, uświadomi o błędnych przekonaniach i pokładanej wierze w niewiele wartych ludzi.
To mogł...