Ależ niezwykły polityczny thriller Kena Folletta. Kolejne jego monumentalne dzieło, które czyta się z wypiekami na twarzy.
"Nigdy" to przerażająca wizja autora, jak niewiele trzeba, by doszło do nuklearnej zagłady. Jak małe sprawy, ignorancja, duma i ambicja atomowych mocarstw bardzo szybko mogą się przekształcić w poważny międzynarodowy konflikt, nad którym trudno już zapanować...
Powieść ma kilka głównych wątków. Opowiada o młodej analityczce CIA, Tamarze Levit, która stacjonując w Afryce, a dokładnie w stolicy Czadu, Ndżamenie, ma za zadanie infiltrować terrorystyczne islamskie grupy przestępcze, zarządzane przez Państwo Islamskie na terenie Afryki. Kolejny wątek opowiada o amerykańskiej prezydent, Paulinie Green, która w obliczu głębokiego międzynarodowego kryzysu, stara się nie dopuścić do eskalacji konfliktu. Kolejny opowiada o młodym szefie chińskiego wywiadu, Chang Kai, który prowadzi misterną grę, mającą zapobiec wybuchowi wojny, ale musi mierzyć się ze starymi twardogłowymi komunistycznymi wygami, którzy są wrogo i bojowo nastawieni do pokojowych zabiegów.
No i najciekawszy i najbardziej przejmujący dla mnie wątek młodego agenta amerykańskiego wywiadu Abdula Haddada i poznanej przez niego młodej wdowy Kiah wraz z jej dwuletnim synkiem Naji, którzy wobec barku perspektyw życia nad wysychającym jeziorem Czad, udają się w niezwykle niebezpieczną podróż do Europy. Muszę przyznać, że nie mogłem się doczekać, kiedy autor znów powróci do ich przygód...
Pierwsza połowa powieści jest jeszcze dość spokojna. Ken Follett nie byłby sobą, gdyby nie poświęcił swoim postaciom niezwykle barwnych i rozbudowanych opisów obyczajowych. Troszkę mnie to frustrowało wobec grozy opisywanych wydarzeń. Rozmyślanie o zdradach i seksie wobec kryzysu nuklearnego wydawało mi się trochę nie na miejscu w tej powieści. No ale dzięki temu mogliśmy poznać wszystkich bohaterów bardzo dokładnie i wnikliwie.
Po połowie akcja przyspiesza, robi się niezwykle gorąco, a powieść zaczyna trzymać w ogromnym napięciu i trudno się od niej oderwać.
Czy scenariusz przedstawiony przez autora wydaje się być realny? Jak zwykle, trudno odpowiedzieć na to pytanie, ale widzimy wszyscy, że na świecie nie dzieje się dobrze, a przecież wystarczy iskra, by podpalić beczkę prochu...
Mnie powieść bardzo się podobała. Trochę przypomina "Upadek gigantów", ale tam autor osadził akcję na tle prawdziwych wydarzeń historycznych. Tu wydarzenia są fikcyjne. Jednak tak samo, jak nie bardziej, przerażające...
Gorąco polecam!