Zastanawialiście się czasami jak to jest, że do prania trafiają dwie skarpetki a wraca często tylko jedna? Magia w najczystszym wydaniu:) Ale czy na pewno? Justyna Bednarek w swoich opowieściach o skarpetkach znalazła bardzo proste wytłumaczenie owej magii. Otóż wg autorki skarpetki, czując się nieco zaniedbane i pozbawione naszej atencji, najzwyczajniej w świecie dają drapaka. Wystarczy im mała dziura w podłodze i... mogą być absolutnie wszędzie. I tu nasuwa się pytanie – wszędzie czyli gdzie? Dokąd mogła zdezerterować „bardzo wysokiej jakości, urodziwa, jedwabna, czarna jak skrzydło kruka” skarpeta taty, albo wykonana we włoskiej fabryce z futerka angorskich królików, mięciutka, różowa i słodka skarpetka małej Be, czy lubiąca pasjami oglądać TV i marząca o interesującym życiu pewna bordowa skarpeta? Otóż moi drodzy tak się jakoś zdarzyło, że nasi niepozorni zbiegowie są wszędzie tam, gdzie ktoś potrzebuje pomocy. Kto uratuje małego, bezbronnego kotka przed chłopcem o niewinnych, niebieskich oczętach, który nie cierpi zwierząt i któremu sprawia radość dręczeni ich? „Skarpetka z surowej wełny , zrobiona na drutach przez gruba góralkę” nadaję się do tego idealnie. A dzięki komu wdowa po generale, kochająca kwiaty i robiąca wszystko aby wyhodować różę, dzięki której wygra konkurs na najpiękniejszy kwiat spełni swoje marzenie? Oczywiście, że bez lewej, czerwonej, jedwabnej skarpetki byłoby to nieosiągalne. I czy gdyby mały, nieszczęśliwy miś o trzech uszach nie spotkał lewe...