Nad debiutanckim tomem wierszy Oliwii Stępień unosi się duch szaleństwa i autotematyzmu. Być może to jeden duch, ale trudno tu o pewność, która zresztą zdaje się być głównym obiektem ataku poetki i jej podmiotów lirycznych (pomiotów litycznych). „Nie chciałam coli” stanowi zarówno relację z serii czołowych zderzeń wielu oddalonych od siebie planów rzeczywistości z natrętnie powracającymi motywami literackimi i popkulturowymi, jak i ze swobodnymi zabawami słowem, z historiami z życia bloku oraz z samym aktem pisania/wpisania się w wiersz. Adam i Ewa wypędzeni z krainy dobrostanu psychicznego muszą rozwiązać równanie, po którego drugiej stronie dostrzegają nogi Elżbiety Jaworowicz.