RECENZJA
„Nazywam się Czogori” Max Cegielski.
Z pochodzenia jestem góralką spod samiuśkich Tater - co również wpływa na to, jak postrzegam góry.
Od dziecka mogłam wpatrywać się w to, co było dla mnie jak nieodłączny element krajobrazu. Potęgę i niezłomność gór.
Wiem jedno. Góry trzeba szanować i zawsze, ale to zawsze traktować jak godnego przeciwnika. Nigdy ich nie lekceważcie.
Miałam okazję być w górach nie tylko podczas pięknej pogody, w środku lata na szlaku, ale i w jesieni, zimie, w środku burzy i gdy słońce zachodziło… więc mam świadomość tego, że zwykła wędrówka może zamienić się w chwilę zgrozy.
Zawsze gdy widziałam książki o górach starałam się po nie sięgnąć, chociaż w ostatnich latach wyparły je już inne pozycje. Gdy zobaczyłam książkę Maxa Ciegielskiego, wiedziałam, że muszę ją przeczytać!
- Nie wiem dlaczego tak jest i pewnie jestem czepliwa, ale nie podoba mi się to, że imię „Max” wychodzi wręcz z okładki. Domyślam się, że ten zabieg miał coś na celu, ale do mnie nie przemówił. (Dlaczego o tym piszę? Bo staram się doceniać nie tylko treści książek, tłumaczy, ale również grafików itd.) Jeśli chodzi o pozostałą część okładki jest piękna ;).
- Bardzo podobało mi się nawiązanie do Irbisa i w ogóle sposób przedstawienia całej historii. Autor przeplata nam tutaj wątki ze sob...