Nie pamiętam już, kiedy jakaś książka mnie tak emocjonalnie sponiewierała. Przy tej wylałam morze łez. Czułam się głęboko poruszona nakreślonym przez autorkę obrazem skutków destrukcyjnej wojny w Iraku, wykraczających daleko poza pole bitwy.
Autorka umiejętnie ukazuje, jak z traumą wojenną wywołaną przez toczone walki borykają się nie tylko żołnierze, ale także ich rodziny, co staje się źródłem wewnętrznych konfliktów i emocjonalnych rozdarć.
Historia Jolene, pilotki helikoptera zmagającej się z psychologicznymi skutkami swojego udziału w wojnie, staje się metaforą dla wielu kobiet, które muszą odnaleźć się w nowej, bolesnej rzeczywistości.
Postać męża Jolene, będącego świadkiem zmiany w jej osobowości i narażonego na ból związany z bezsilnością wobec tego co się dzieje, ukazuje, jak trudno jest zrozumieć cierpienie drugiego człowieka w obliczu tak głębokiej traumy. Autorka prowadzi czytelnika przez skomplikowane ścieżki międzyludzkich relacji, zmuszając do refleksji nad tym, co oznacza bliskość, wsparcie oraz odpowiedzialność za drugą osobę.
Mężczyzna-prawnik, mąż i ojciec.... kobieta- matka, żona, żołnierz....i mnóstwo niedopowiedzianych słów...bezmyślnie rzuconych uwag, które nigdy paść nie powinny.... i najbardziej poruszająca wojna w tle, o przywrocenie uczuciowej jedności.