"Uchylają się ku mnie modrzewiowe korony
w ich pniach gorzkie soki wzrostu, słyszę je
Wewnętrzne przedzieranie się ku górze, płyną
Na szczytach przechowywane są tajemnice
których się nie zdradza ze względu na dobro
Karmelowe, smażone tajemnice ukryte
wielokrotnie powleczone kamforą, wysoko
Czubki tych drzew chylą się już ku upadkowi
ku dołom czarnosinym, wyżej już nie sięgną
Ziemia wilgotna, która dawała oparcie korzeniom
teraz wzywa je z powrotem swym przyciąganiem
Jakiś czas temu zamieszkałam w ich koronach
Na najwyższym piętrze, stąd dobry widok w dół
Niszczę gniazda, mam to we krwi, takie gesty
Psia lrew na moich rękach, białe zarazy przekleństw
Scigana przez leśne partery, ktoś wyciąga pięści
w stronę zieleni, gdzie się schowałam na zawsze (...)"
(fragment)
w ich pniach gorzkie soki wzrostu, słyszę je
Wewnętrzne przedzieranie się ku górze, płyną
Na szczytach przechowywane są tajemnice
których się nie zdradza ze względu na dobro
Karmelowe, smażone tajemnice ukryte
wielokrotnie powleczone kamforą, wysoko
Czubki tych drzew chylą się już ku upadkowi
ku dołom czarnosinym, wyżej już nie sięgną
Ziemia wilgotna, która dawała oparcie korzeniom
teraz wzywa je z powrotem swym przyciąganiem
Jakiś czas temu zamieszkałam w ich koronach
Na najwyższym piętrze, stąd dobry widok w dół
Niszczę gniazda, mam to we krwi, takie gesty
Psia lrew na moich rękach, białe zarazy przekleństw
Scigana przez leśne partery, ktoś wyciąga pięści
w stronę zieleni, gdzie się schowałam na zawsze (...)"
(fragment)