Ostatnio miałam okazję przeczytać "Miejsca, w których płakałam" autorstwa Holly. Ta okładka (ona ma wytłaczane, mieniące się łzy!) i opis tak mnie zaintrygowały, że musiałam poznać treść.
Główna bohaterka Amelie niedawno przeprowadziła się w nowe miejsce. Musiała zostawić przyjaciół, chłopaka i zacząć nowe życie. Początki bywają trudne, ale kiedy w końcu poznaje nowych znajomych, a tajemniczy Reese zaczyna ją podrywać, jej życie nabiera barw. Początkowa euforia i ślepe zauroczenie szybko przemienia się w morze łez. Amelie postanawia stworzyć mapkę pamięci, gdzie opowiada czytelnikowi, co działo się w danym miejscu i dlaczego właśnie w tym miejscu płakała przez Reesa. Jest to pewnego rodzaju pożegnanie się z przeszłością, autoterapia i sposób na poradzenie sobie z trudnymi emocjami.
Już niemal od początku tej historii czuć jak wiele cierpienia nosi w sobie główna bohaterka. Jej ból aż przygniata z każdej strony, ciągle popada w rozpacz, ale jednocześnie brnie w ten związek i prosi się o atencję ze strony toksycznego chłopaka. Dla wielu młodych ludzi jej postawa może być niezrozumiała, może się wydawać, że jest nierozsądna, brnąc w ten związek mimo cierpienia jakie jej dostarcza... Mimo łez, upokorzenia, drwin i wmawiania jej, że jest wariatką. Tak niestety to wygląda, gdy ofiara staje się uzależniona od swojego oprawcy... Szkoda mi było Amelie- trudny start w nowym miejscu, który okazał się jeszcze cięższy przez miłosne doświadczenia... Żal mi również ro...