Czasami trafiamy na takie książki, obok których na pierwszy rzut oka przeszlibyśmy obok obojętnie, a potem nagle okazuje się, że na swych stronach skrywają prawdziwy skarb i już wiecie, że jest to jedna z piękniejszych książek, jaką dane było Wam przeczytać. Dziś przychodzę do Was właśnie z taką perełką... Gdyby nie wydawnictwo Seqoja, przegapiłabym tę historię... Zamknijcie oczy i wyobraźcie sobie małą wyspę gdzieś na bezkresnym oceanie, a na tej wyspie niewielkie miasteczko Mudiflof z kolorowymi domami, kilkoma ulicami i niewielką liczbą mieszkańców... Wokół panuje cisza i spokój, a może tu już znużenie i marazm?
Jedynymi przyjezdnymi są turyści, którzy odwiedzają pobliską plażę, gdzie na piasku wygrzewają się foki, a do miasteczka trafią tylko, gdy do głosu dochodzi "humorzasty wiatr"...
Tak właśnie trafiła do miasteczka April, dziewczyna, która niewiele o sobie mówi, ale roztacza wokół siebie niezwykłą, niemal magiczną aurę.
Postanawia zostać w miasteczku kilka miesięcy, zaczyna nawiązywać przyjaźnie z mieszkańcami szczególnie z Olivią i Jasperem, przyjaciółmi od dziecinnych lat, oraz ich rodzinami...
I nagle to, co jest dla nich zwykłe, staje się niezwykłe, życie nabiera dziwnego blasku, a Vincent łowi swojego wymarzonego niebieskiego homara. Zaczyna się dziać magia, a mieszkańcy Mudiflof zaczynają otwierać serca i spełniać marzenia...
Przyznać muszę, że już dawno nie czytałam tak oryginaln...