Mam wrażenie, że klątwa drugiej książki to mit, który dawno przestał być aktualny. Sięgam chętnie po debiuty i gdy są udane to oczywiście po kolejne literackie próby danego autora, ale naprawdę nie potrafię sobie przypomnieć, by w ostatnim czasie którakolwiek druga powieść ustępowała pierwszej, zarówno w przypadku serii, jak i pojedynczych historii. Tym razem także ta słynna teoria się nie potwierdziła.
"Męczennicy na płótnie" to kontynuacja losów komisarza Bondysa. Hanna Szczukowska-Białys wdarła się przebojem na scenę polskiego kryminału, serwując nam opowieść o pracy i niebanalnym życiu bydgoskiego śledczego. Jej debiut był dobry, nawet bardzo, ale mnie nie zachwycił, zwłaszcza na tle innych tegorocznych premier. Jednak drugi tom to już najprawdziwsza petarda.
Myślę, że duży wpływ na mój zachwyt miało to, że autorka wplotła w kryminalną intrygę motyw sztuki. Jestem na niego szczególnie wyczulona i zwracam uwagę na to, jak jest wykorzystywany. Miałam ciarki, gdy czytałam o tym, co stanowiło inspirację dla książkowego artysty. Dopiero przy zakończeniu zaczęłam rozumieć, z czego wynikały jego różne zachowania, co świadczy tylko o tym, że Hanna Szczukowska-Białys pisała rozdziały z jego perspektywy tak sugestywnie, że nawet nie zastanawiałam się nad przyczynami jego stanu ducha.
Ciekawie rozwinęły się wątki osobiste. Podoba mi się, że stanowią tylko tło dla fabuły, ale na tyle wyraziste, że zostaje w pamięci. Warto też zwrócić uwagę na to, jak autorka wspaniale uwypukla mentalność ludzi żyjących w latach 90. przy jednoczesnym zachowaniu Indywidualnego charakteru każdej postaci. Na pierwszym planie jest oczywiście komisarz Bondys i powoli zaczynam go nawet lubić, dzięki temu, że poznaję go coraz lepiej.
"Męczennicy na płótnie" to jeden z lepszych kryminałów, jakie czytałam w tym roku. Może odrobinę zbyt brutalny na początku, ale drobiazgowa intryga szybko odciąga uwagę od bolesnych tematów, czyli przemocy wobec zwierząt i dzieci. Hanna Szczukowska-Białys stworzyła historię, która trzyma w napięciu, ale ostatecznie po prostu skłania do refleksji nad tym, co możemy zrobić dla drugiego człowieka.
Moje 9/10.