"Malowany ptak" to książka od wielu lat wzbudzająca kontrowersje. Czytałam ją dość dawno, w czasach licealnych a teraz przypadkiem wpadła mi ponownie w ręce i postanowiłam ją raz jeszcze przeczytać. Wiedząc, że nie jest to lekka i łatwa lektura, miałam teraz zupełnie inne do niej podejście.
To jedna z nielicznych książek, która zapada mocno w pamięć a opinie o niej są bardzo rozbieżne.
„Malowany ptak” opisuje historię małego żydowskiego chłopca, którego rodzice na początku wojny ukryli w małej, zapadłej wsi na Kresach. Chcieli tym samym zapewnić mu bezpieczeństwo. Niestety, nie przewidzieli tego, co go może spotkać. Chłopiec po śmierci kobiety mającej się nim opiekować, tułał się od wsi do wsi, gdyż wszędzie go przeganiano. Jego czarne włosy i oczy mieszkańcom wsi kojarzyły się z wieloma przesądami i zabobonami. Czasem aż trudno uwierzyć w to, jak ludzie byli zacofani, chociaż nawet w tych czasach spotkałam się z określeniem, że ktoś może zauroczyć, więc nie wpuszcza się go do obory czy w ogóle do domu...
Książka trudna, dość wymowna i przewrotna, która może się podobać lub nie, ale wiem, że nie można przejść obok nie bez żadnych emocji.