W wyniku krwawych zamieszek, życie rodziny Smalesów wywraca się do góry nogami. Zmuszeni do ucieczki, w pośpiechu opuszczają swoją willę i po długiej podróży trafiają do wioski, z której pochodzi ich czarnoskóry służący, July. Gdy pierwszy szok mija, rodzina zaczyna zauważać, jakim szaleństwem był ten pomysł. Zmienia się również postawa samego Julya, który już nie jest służącym, jest u siebie. Sytuacja zaczyna być coraz bardziej napięta, a perspektyw na jej rozwiązanie właściwie nie ma. Czy rodzina Smalesów będzie w stanie przetrwać w nowej rzeczywistości?
W wielkim skrócie przybliżę tło historyczne*. W Afryce Południowej apartheid panował do polowy lat 90 dwudziestego wieku. System ten opierał się na segregacji rasowej oraz wyższości białej rasy. W dniach 16–18 czerwca 1976 roku w miejscowości Soweto doszło do protestów przeciwko wprowadzeniu języka afrikaans w szkołach i uniwersytetach. Bunt został krwawo stłumiony, zginęło co najmniej 176 osób, a rannych zostało około 1000. Protestowali głównie uczniowie.
Wiem, że jest to książka psychologiczna, ale jednak spodziewałam się trochę więcej akcji. Autorka buduje napięcie, pokazuje skomplikowane relacje zarówno między białymi uciekinierami i czarnoskórymi mieszkańcami wioski, ale również między samymi Smalesami. Na koniec jednak jakoś się to wszystko rozmywa. Chyba, że mi coś po prostu umknęło. Przyznaję, że nie do końca czuję tę książkę.
* za ciocią wi...