Po „PS. Kocham Cię” wiedziałam, że muszę przeczytać „Love, Rosie”. Jednak nie zachwyciłam się tą historią tak bardzo. Owszem, przyjemnie się czytało, ale to ciagle mijanie się głównych bohaterów było męczące. Miałam nadzieję, że w końcu uda się przyspieszyć akcję i aby książka w końcu mogła iść po myśli czytelnika 😉 mnóstwo sytuacji, wydarzeń i rozczarowań. Jednak te emocje nie były tak silne, że odczuwałam je wraz z kolejnymi kartami książki. Niechciana ciąża, wyjazd jednego z przyjaciół i zmaganie się z codziennością to całe życie Rosie... w którym momencie życia poczuje się ona najbardziej szczęśliwa? Natłok wydarzeń pokaże, że nie jest powiedziane, że spotka ją upragniony spokój...Mimo wszystko styl pisania, bardzo mi odpowiada i z chęcią przeczytam kolejne książki autorki. 😊