Liceum ogólnomagiczne

Opis tej książki brzmiał całkiem zachęcająco. Szkoła magii i czarodziejstwa w polskim systemie edukacji. Sądziłam, że będzie to kopia Harry'ego Pottera przepleciona satyrą na temat polskiego szkolnictwa. I na początku nawet tak było. Niestety, gdy główna bohaterka przekroczyła już progi owego liceum, książka poszła w jakimś dziwnym kierunku. Autor miesza licealne romanse i bzdurki z poważnymi tematami, takimi jak prześladowania słabszych uczniów przez tych "lepszych" (tutaj niemagicznych przez magicznych), braku reakcji ze strony nauczycieli, którym zgłoszono problem (ogólnie kadra w tej szkole jest niewykwalifikowana i bierna), odpowiedzią przemocą na przemoc itp. Zapowiadało się na zabawną i lekką lekturę, a wyszło przygnębiająco i depresyjnie. Uogólniając: dowiaduję się, że jestem czarownicą, idę do szkoły magii, gdzie nie będę się uczyć magii bo i tak nie będę jej używać w codziennym życiu, bo to za trudne.

Po Liceum ogólnomagiczne sięgnęłam po kilku miesiącach zaznajamiania się z twórczością autora online (głównie YouTube). Zaciekawiła mnie jego osoba oraz wysoki poziom wiedzy i warsztatu, który prezentował.

Pomysł na książkę uważam za oryginalny, bardzo szanuję za utrzymanie całości powieści w polskich realiach. Nie wszyscy bohaterowie zostali przedstawieni wyczerpująco, z chęcią przeczytałabym o kilka rozdziałów więcej (np. na temat Andrzeja, ponieważ jego zmiany narracji pozostają niewyjaśnione w wystarczającym stopniu).

P.S. Lektor, Jarosław Rodzaj, zrobił świetną robotę w wersji audio!